SPRZĘT

Jakkolwiek bieganie uznawane jest za najprostszą formę ruchu, a do pływania wystarczyć mogą kostium, czepek i okularki, triathlonista nie istnieje bez sprzętu. Masy sprzętu, jeśli mam być szczera.

Często dostaję pytania o to, jakiego sprzętu używam – w tym dziale podzielę się z Wami najważniejszymi elementami swojego sportowego wyposażenia.

Rower szosowy – Trek Emonda SL6 2015
To moja druga szosówka, po rowerze Giant TCR Composite 3, który używałam od 2013 do 2015 roku. Z moim biało-błękitnym rumakiem mam niemal same dobre wspomnienia: pierwsze upadki po “przyspawaniu butów do pedałów”, pierwsze treningi interwałowe, pierwsze starty w zawodach. Oprócz gigantycznej radości, jazda na rowerze szosowym przysparzała mi niestety także sporo bólu. Jakiś czas po dwóch bikefittingach, po których było najwyżej odrobinę lepiej, doszłam w końcu do prawidłowego wniosku: mam za dużą ramę!
W kwietniu 2015 roku krakowski Veloart zbadał mnie, zmierzył, poobserwował i spośród wszystkich dostępnych w ofercie szosówek wybrał mi ją: Emondzię w najszybszym możliwym kolorze – czerwonym kolorze Ferrari. Najważniejszą cechą mojego roweru jest to, że został dobrany specjalnie do mnie – do moich potrzeb i możliwości fizycznych. Z taką maszyną łatwo jest wejść w absolutną symbiozę.
Na Emondzię mogę wsiąść o każdej porze dnia i nocy, jechać przed siebie, robić ciężkie treningi albo długie, luźne wycieczki. Rower, który nie zawodzi.
Emondzia ma także doskonałych serwisantów w dre rowery – ekipę najszybszych Treków w okolicy. Ludzie którzy szanują Emondzię tak samo jak ja, tylko nieco lepiej znają się na jej “wnętrznościach”. Po serwisach w dre rowery Emondka śmiga jak nowa i tak samo wygląda. Gdy pierwszy raz oddałam chłopakom rower do serwisu – na montaż korby – odebrałam ją z naprawionymi odpryskami lakieru. Żeby była nieskazitelna. Czy to nie wspaniałe?

Pomiar mocy – Power2Max
W mojej ocenie pomiar mocy jest jedną z najbardziej opłacalnych treningowych inwestycji. Wcześniej jeździłam na pomiarze w piaście – PowerTap – który jest tańszą, lecz znacznie cięższą i nie tak uniwersalną alternatywą dla pomiaru w korbie. Power2Max jest doskonałym narzędziem pomiarowym zarówno do użytku podczas treningów, jak i na wyścigach. Dzięki niemu łatwo monitoruję postęp treningowy i nie denerwuję się tak bardzo, gdy jadę pod wiatr z prędkością dwunastu kilometrów na godzinę. Waty naprawdę wciągają!

Trenażer – Elite TurboMuin
Po kilku latach trenowania na najbardziej podstawowym z dostępnych na rynku modeli – Elite AluMag ProSpeed – dorobiłam się “ciężkiego sprzętu”. Choć w porównaniu do swojego kuzyna jest drogi i ciężki, ma niewątpliwe zalety: wbudowany pomiar mocy i możliwość jazdy w wirtualnej rzeczywistości, brak konieczności zużywania tylnego koła i kasety, kultura pracy… Jest też bardzo stabilny i bezpieczny – nie ma ryzyka, że rower się odkręci albo przewróci razem z trenażerem.

Zegarek – Garmin Forerunner 920xt
Przez moje ręce przeszły kolejno: Garmin Forerunner 305, Polar M300, Polar V800 i Garmin Forerunner 920xt. Ten ostatni, choć w porównaniu do Polara ma kilka wad, nie tylko w kwestiach estetyki, w ostatecznym rozrachunku jest w moim ocenie najlepszym, najbardziej funkcjonalnym zegarkiem triathlonowym z jakiego korzystałam.
Przeczytaj moją recenzję Garmina Forerunnera 910xt vs Polara V800
Przeczytaj moją recenzję Polara V800 vs Garmina Forerunnera 920xt

Siodełko rowerowe – Bontrager Ajna Pro Carbon
O siodełkach do roweru szosowego mogłabym, niestety, napisać obszerny referat. Streszczając całą historię, podstawą doboru siodełka jest prawidłowy dobór wielkości ramy roweru. Jakkolwiek byłam bardzo zadowolona z poprzedniego siodła – Bontrager Affinity, tak Ajna Pro to spełnienie marzeń. Jest dla mnie idealne – to jedyne siodełko, na którym nawet podczas bardzo długiej jazdy nie przesuwam się w poszukiwaniu wygody.
Przeczytaj moje przemyślenia na temat siodełek rowerowych – pierwszy, drugi, trzeci tekst

Okulary sportowe – Oakley Radar EV Path, Uvex Race 202, Adidas Evil Eye Pro S
Każda z trzech par ma swoją funkcję. Ciemne, przeciwsłoneczne Adidasy to jedyne z moich okularów sportowych z wyjmowaną wkładką korekcyjną. Uvexy to model ze szkłami fotochromowymi, więc przydają się na zmienne warunki i na mniej słoneczne dni. Oakleye zaś zakładam, gdy chcę się polansować. Nie no, żartuję. To nie tylko świetna stylizacja i design, lecz także nieporównywalna z żadnymi innymi okularami wygoda użytkowania i jakość wykonania. Lekkie, komfortowe i bardzo bezpieczne.

Lampka rowerowa Bontrager Flare-R
“Flarka” to dla mnie ważne odkrycie. Emituje światło o mocy dającej widoczność z dwóch kilometrów. Podejrzewam ją o posiadanie jakichś magicznych właściwości, ponieważ działa na nadjeżdżających z tyłu kierowców niczym transparent z napisem “Wyprzedzaj bezpiecznie”. Bateria może pracować przez ponad cztery godziny i łatwo poznać gdy się wyładuje. Gdy jadę z migającą “Flarką”, kierowcy chętniej wychodzą sobie na czołówkę niż omijają mnie “na gazetę”.

Buty biegowe – Adidas Ultraboost (treningowe) i Adidas Adizero Boston Boost (startowe)
Zamiast pytać, jaką markę obuwia i odzieży biegowej polecam najbardziej, zapytajcie lepiej, dlaczego to Adidas. Nie mam na to racjonalnego uzasadnienia, no może poza tym, że wszystkie moje buty Adidasa były najwygodniejszymi, najtrwalszymi butami biegowymi pośród tych które miałam.
Nie wierzę w dziwne systemy i technologie tworzone przez producentów, uciekam od wymyślnych kształtów i przesadzonych ideologii podokładanych do butów. Dla mnie obuwie biegowe ma być wygodne i trwałe.
Po przetestowaniu kilku modeli butów projektowanych z myślą o triathlonie stwierdzam, że wolę startować w butach typowo biegowych. Te drugie mają lepszy, wygodniejszy krój i… nie zasysają kałuży do wnętrza buta.

Buty do biegania w terenie – inov8 x-talon 212 i inov8 mudclaw 300
“Inowejty” to dość niezwykłe buty – trwałe i agresywne, a jednocześnie lekkie i wygodne. Błoto, kałuże, leśne podbiegi – tam gdzie inne buty wymiękają (dosłownie i w przenośni), te pytają, kiedy wreszcie skończymy rozgrzewkę. Model mudclaw to zawodnik na najcięższy, najbardziej hardkorowy teren – tam gdzie już “nie da się przebiec”. X-talony to ich łagodniejsi kuzyni. But do biegania w terenie może być zaskakująco milusi i mięciusi!

Pianka do pływania – Sailfish G-Range
Moją pierwszą pianką triathlonową był model Huub Axena 3:5. Jej główne zalety to świetna wyporność oraz bezkonkurencyjna trwałość materiałów, nawet przy intensywnej eksploatacji. Jest dosłownie nie do zdarcia.
W sezonie 2017 zaczęłam startować w piance Sailfish G-Range. Model niemieckiej marki wyróżnia się nie tylko niezwykłą dbałością o każdy detal, począwszy już od sposobu zapakowania pianki, lecz przede wszystkim wręcz zaskakującą wygodą i elastycznością neoprenu. Odkąd mam G-Range, nie rozglądam się już za piankami bez rękawów.

Okularki do pływania – Speedo Mariner, Speedo Fastskin Elite Mirror
Jak na triathlonistkę pływam dużo i często, więc wymagam od sprzętu trwałości i wygody. A od treningowych okularków jeszcze jedno: korekcji. Nie znalazłam na rynku wielu modeli ze szkłami korekcyjnymi, jednak spośród tych, które sprawdziłam, za najlepsze uznaję Speedo Mariner. Dopóki działają – są super. W pewnym momencie kończą swój żywot, gwałtownie zaczynając przeciekać.
Z okularami startowymi jest trochę więcej zabawy. Używam ich znacznie rzadziej, ale oczekuję, że staną na wysokości zadania i nie będą parować ani spadać – również wtedy, gdy wpadnę w triathlonową pralkę na starcie. W tej odpowiedzialnej roli dobrze odnajdują się Speedo Fastskin Elite Mirror. Odpukać: jeszcze mnie nie zawiodły.

Strój startowy – Huub SKN-1 Triathlon Swim Skin, Kiwami
Stroje do startów w triathlonie to dość ważny element wyposażenia. Moje dotychczasowe doświadczenie nie wychodzi poza marki Huub i Kiwami. Nie planuję tego zmieniać, ponieważ z trzech używanych przeze mnie wymiennie strojów, wszystkie trzy są w stu procentach satysfakcjonujące. “Skina” używam zawsze na zawodach, podczas których zabronione jest użycie pianek do pływania. Stroje Kiwami, ze względu na neoprenowe wstawki, służą mi na pozostałych triathlonach. Są wygodne, trwałe, szybko schną – czy trzeba czegokolwiek więcej?

Strój pływacki do treningów – TYR
Kostium do pływania w basenie ma po prostu nie przeszkadzać. W swojej pływackiej “karierze” przetestowałam wiele strojów różnych firm. Jak do tej pory najlepiej sprawdzają mi się stroje marki TYR. Wytrzymują najdłużej, nie wyciągają się, najlepiej na mnie leżą, nigdzie nie odstają i nie podwijają się.

Sprzęt pływacki – łapki, płetwy, rurka czołowa, pullbuoy, gumy
Sprzęt jaki jest, każdy widzi – nie potrzeba się o nim za wiele rozpisywać. Do codziennego łomotania długości basenu używam dużych i małych łapek (Aqquatix Power Paddle, Speedo Biofuse Finger Paddles) , długich i krótkich płetw (długie Falcon, krótkie Aqua-Speed), rurki czołowej Finis Swimmers Snorkel, pullbuoya – “ósemki” Huub Toy Buoy, a do treningu uzupełniającego na lądzie gum oporowych – Theraband jako taśmy do rozgrzewki, gumy Finis Dryland do dobicia ramion po pływaniu.