Hymnu pochwalnego nie będzie..

Nie żebym chciała się specjalnie użalać i nazywać się wybitnym pechowcem, ale ta ironia losu jest naprawdę fascynująca.

Jak widać, 450 złotych to za skromna kwota, żeby dostać porządne, nieprzemakalne buty na zimę.

Się nacieszyłam. Wybierałam je tygodniami. Myślałam, że za tyle kasy nie ma opcji, żeby cokolwiek było nie tak.
Nie wierzyłam własnym zmysłom, ale to wcale nie było moje urojenie. One przemokły – po godzinnym spacerze w śniegu zrobiło się w nich wilgotno. I ta wilgoć przeniosła się natychmiast na moje stopy, powodując ich przymarznięcie. A jakże.
Być może trafił mi się taki pechowy egzemplarz. Albo vice versa – butom się trafił pechowy egzemplarz, jakim jestem ja. Tak w ogóle są miłe, wygodne i ciepłe; szkoda tylko, że JA potrzebuję butów, które naprawdę, w ogóle, absolutnie nie będą przemakać.



Pan w sklepie był głęboko zdumiony i twierdzi, że to pierwszy przypadek, żeby ktoś się skarżył na przemoknięcie Icebugów.

Jutro czeka mnie (kolejny) maraton po sklepach z butami. Tym razem nie zamierzam specjalnie się cackać. Plan jest następujący: proszę o kilka par dobrych butów i o wiaderko z wodą. Kupię tylko te, które przejdą próbę żywiołu. Wierzę, że gdzieś w naszej Galaktyce takie istnieją..

Wiara w przetrwanie zimy została zachwiana podwójnie.
Uznałam, że przy moim rozbuchanym ciśnieniu branie lekarstwa, które jeszcze je obniża, jest trochę niebezpieczne.

Jedyne trafne zakończenie, jakie przychodzi mi na myśl, jest na tyle nieprzyzwoite, że nie śmiem go tutaj zmaterializować. O mój ty smutku.

Silę się na jakąś pozytywną myśl.
……
Dobra, wiem. Dzisiaj przez jakieś dziesięć minut świeciło słońce.

Możliwość komentowania została wyłączona.