Najgorsze w igrzyskach jest to, że za szybko się kończą. W Rio de Janeiro dodatkowo złe było przesunięcie czasu, które powodowało, że nocne zaległości odrabiałam od samego rana. Tak czy inaczej, za nami kolejne cudowne wydarzenie sportowe – z oglądania transmisji, relacji i wywiadów wyniosłam dla siebie ogromną naukę.
Wybrałam i opisałam wydarzenia, które wywarły na mnie największe wrażenie. Zaznaczam że mój wybór jest subiektywny i oparty na tym, co oglądałam, a nie oglądałam wszystkiego. Niektóre dyscypliny, choćby żeglarstwo czy golf, w ogóle nie przyciągnęły mojej uwagi, więc całkiem możliwe, że w swoim TOP 10 omijam wiele arcyciekawych wydarzeń. Ale nie ma tego złego – liczę że zainteresowani Czytelnicy dołożą swoje trzy grosze 🙂
To nie ranking – kolejność jest przypadkowa. A zatem dziś na pierwszy ogień idą:
Fot. americansportsnet.com |
Abbey D’Agostino i Nikki Hamblin – bieg na 5000m
Sytuacja która w mig obiegła media społecznościowe i miłośników sportu. Podczas biegu eliminacyjnego na 5000m kobiet Nowozelandka Nikki Hamblin potknęła się, upadła i wytrąciła z równowagi biegnącą za nią reprezentantkę USA, Abbey D’Agostino. Zazwyczaj w takich sytuacjach zawodnicy szybko podnoszą się i gonią uciekającą stawkę lub wycofują się z dalszej rywalizacji. D’Agostino wstała i pierwsze co zrobiła to… upewniła się, że sprawczyni kolizji nic się nie stało, po czym pomogła jej wstać. Zaraz potem duchem fair play mogła wykazać się Hamblin, ponieważ 24-letnia Amerykanka okazała się kontuzjowana. Nie zważając na powiększającą się stratę do rywalek, pomogła D’Agostino ruszyć do biegu.
Zawodniczki ukończyły bieg na dwóch ostatnich miejscach, a za metą rzuciły się sobie w ramiona. Niedługo później opublikowano wywiad, którego udzieliły (link tutaj). Można z niego wywnioskować, że dziewczyny stały się świetnymi przyjaciółkami, a połączył je właśnie incydent na bieżni – nie znały się wcześniej.
Postawa D’Agostino jest dla mnie zadziwiająca; można powiedzieć: tak stereotypowo amerykańska, że już bardziej być nie może. Przysięgam, że oglądając transmisję z tego biegu przez chwilę zastanawiałam się, co zrobi wściekła Amerykanka, gdy podniesie z tartanu swoją rywalkę. Wiadomo jak to jest – adrenalina buzuje, sekundy uciekają, człowiek reaguje czasem szybciej niż pomyśli. Oto koleżanka z Nowej Zelandii przewraca ją na bieżni (choć oczywiście nie celowo), kasując jej marzenia o udanym występie na wyczekanych igrzyskach olimpijskich, a ona nie tylko z wielką serdecznością pomaga jej wstać, lecz także zwyczajnie się z nią zakumplowuje. Potknięcie Nowozelandki nie tylko przekreśliło szansę D’Agostino na walkę o jak najlepszą lokatę w biegu – przysporzyło jej także innych, długotrwałych kłopotów. Jak się okazało, Amerykanka przebiegła niemal 5 kilometrów, mając uszkodzone dwa więzadła w kolanie i łąkotkę. Po igrzyskach czeka ją operacja, ale w wywiadzie, stojąc podparta o kulach, z szerokim uśmiechem mówiła, że w sumie to nic się nie stało. Zero jakichkolwiek pretensji, wyrzutów, lamentowania czy obrażania się na świat. Warto podkreślić, że Abbey D’Agostino próbowała zakwalifikować się już na igrzyska do Londynu, lecz wtedy zabrakło jej do tego dwóch dziesiątych sekundy. Trudno sobie wyobrazić większą kumulację pecha!
Obie zawodniczki za postawę fair play otrzymały od organizatorów igrzysk prawo do występu w finale na 5000m. Hamblin skorzystała z możliwości udziału i zajęła ostatnie miejsce z czasem 16:14. Abbey D’Agostino, 24-latka z życiówką 15:03 na 5 km i 33:10 na 10 km, ze względu na uraz kolana nie mogła skorzystać z tej “dzikiej karty”.