Koniec.

Coś się kończy, coś się zaczyna.
Bałam się tej chwili mniej więcej od dwunastego roku życia. Za każdym razem wyjeżdżając od dziadków po wakacjach zastanawiałam się, czy to aby nie jest ten ostatni raz. I co ja zrobię, kiedy umrą. Kiedyś mama powiedziała mi, że wszystkie kobiety w naszej rodzinie żyją po 86 lat. Wyliczyłam, że będę miała wtedy lat 25. To już poważny, całkiem dorosły wiek. Tak sądziłam. Na pewno do tej pory zdążę pogodzić się z tą myślą i poradzę sobie z tym wszystkim doskonale.
A guzik.
Mam 25 lat. Nie pogodziłam się w ogóle.
Jedna z najważniejszych osób w moim życiu, i to od samego początku. Większość moich wspomnień z dzieciństwa to tylko on i on. Dziadkowie zabierali mnie ze sobą na wczasy, a tam uporczywie zatruwałam życie babci, bo nie pozwalałam dziadkowi wyjść bez siebie nawet do toalety i odgrywałam dantejskie sceny, żeby mnie nie zostawiał. Kiedy odbierali mnie stamtąd rodzice, wyłam, krzyczałam i zarzekałam się, że zostaję z dziadkiem.
Pamiętam, jak zabierał mnie na spacery na Wyścigi Konne – woził mnie, kilkuletnią, w spacerowym wózku, żeby było mi wygodnie. Jeździł ze mną i moją kuzynką do Wodnego Parku i spędzał długie godziny z nosem przyklejonym do szyby, obserwując nasze harce na zjeżdżalniach. Przyjeżdżał do mnie do Gdańska, kiedy z powodu choroby nie mogłam iść do szkoły – i sam potem chorował, bo się ode mnie zarażał. Jeździł ze mną, gdzie tylko zapragnęłam. Jeśli w trakcie wakacji u nich chciałam spać w małym pokoiku, bez mrugnięcia okiem oddawał mi swoje łóżko i śpiewał mi kołysanki. Kiedy byłam już nastolatką i przyjeżdżałam do nich pociągiem, zawsze wsiadał stację wcześniej, żeby pomóc mi wysiąść, żebym się nie zgubiła. Gdy zimą marzły mi dłonie, ubierał się w najgrubsze palto i wyruszał na poszukiwania najcieplejszych rękawiczek świata..
Człowiek, który oddałby za mnie życie. Któremu zawdzięczam tak strasznie wiele. Który zmienił moje losy i zapewnił mi start w przyszłość. Który, nie wiedzieć czemu, tak strasznie mnie kochał. “Asia, pamiętaj, że do nas możesz przyjść zawsze z każdym problemem”
Nad jego łóżkiem, w miejscu gdzie zazwyczaj wiesza się obrazek Jezusa, wisi moje zdjęcie. Tylko mnie powierzał swoje tajemnice. Tylko mnie opowiadał, co i jak zrobić, gdy go zabraknie. Jeszcze kilka dni temu usłyszałam, że moja obecność działa na niego kojąco. Jeszcze wczoraj pytał, czy dziś do niego przyjdę.
Wiedziałam że to już koniec. On – niezupełnie. Bardzo się starałam, żeby nie uświadamiać mu, jak bardzo mi z tym ciężko. Pytał mnie o to, co mówią lekarze, bo tylko mnie mówili całą prawdę. Wyłam rzewnymi łzami przed salą, a potem wchodziłam do niego z uśmiechem na ustach i mówiłam, że nie jest aż tak źle. Pytał mnie, czy niczego nie ukrywam. I czy będzie umierał. “Dziadku, to tylko Ty możesz wiedzieć i czuć”.
On się mną opiekował po urodzeniu, ja się nim opiekowałam przed śmiercią. Powierzył się w moje ręce, tak jak ja kiedyś w jego.
Mój skrajnie pesymistyczny dziadek pierwszy i ostatni raz znalazł w sobie nutę optymizmu i nie dopuszczał do siebie możliwości, że nie zostanie wyleczony. Mówił o śmierci z dystansem, jak o kolejnym etapie w życiu, ale nie chciał uświadomić sobie, że jest śmiertelny. Obrażał się, kiedy proponowałam, że przyniosę im do domu zakupy, żeby nie musiał latać po nie do sklepu. Tej zimy miał w planach remont mieszkania..
Jeszcze ostatnie Święta.. Jeszcze ostatnia różyczka na Dzień Dziadka. A już kilka dni później wszystko zaczęło toczyć się jakby szybciej.
Spóźniłam się o 15 minut. Nie dość, że nic nie przeczuwałam – byłam dziś spokojniejsza niż w ostatnich dniach. W ostatniej chwili zdążył złapać za rękę opiekunkę i powiedzieć: “Idziemy”. I poszedł. W swoim domu, bez bólu i strachu, w wieku 86 lat.

Babcia wyjęła z fartuszka różaniec i włożyła mu w dłonie. Miłość, która przetrwała do końca.

Dziadku, strasznie smutno i ciężko mi będzie bez Ciebie. Chciałabym żebyś wrócił, silny i zdrowy, taki jaki byłeś przez całe życie. Takiego Cię zapamiętam. Chcę wierzyć, że tam, dokąd pójdziesz, będzie Ci dobrze, i że będziesz czasem tu do mnie zaglądał. Moja pokrewna duszo, mam nadzieję że wiesz, ile dla mnie znaczyłeś. Dziękuję za wszystko.

“Dzień dobry, chciałabym zgłosić śmierć dziadka”, gdy w pokoju obok głos lekko oszołomionego, ale szczęśliwego mężczyzny: “Dzień dobry, chciałbym zgłosić narodziny dziecka“. Dzień jak co dzień w urzędzie. Życie się toczy.

heart clip art 12786

Możliwość komentowania została wyłączona.