Chomik w kołowrotku

Od najmłodszych lat pociągała mnie rutyna. Byłam zafascynowana bajką “Madeleine”, w której życie bohaterek było ułożone jak pod linijką. Ustrukturyzowane plany działań, pory wszelkich czynności, logiczne ciągi zdarzeń.

Jara mnie pływanie w basenie, od ściany do ściany, wzdłuż czarnej linii; pozornie ciągle to samo, tak naprawdę żadna długość nie jest taka sama. Jest tyle parametrów do analizy, tyle elementów do doskonalenia.

Przez pięć lat mieszkania na warszawskim Czerniakowie prawie zawsze biegałam po tej samej trasie. Nudy? Nigdy. Owszem, trasa jest ta sama, ale jest nowy dzień, nowy zapis tętna, tempa, zupełnie nowe myśli w głowie.

Na rowerze to samo. OK, może Warszawa nie jest obszarem obfitującym w ciekawe trasy na szosę, ale przez 5 lat wyjeżdżałam zawsze na jedną, tę samą pętlę. I też nigdy nie było jednakowo. Czasem mijały mnie grupy kolarzy, czasem nie mijałam nikogo. Czasem padało, innym razem przygrzewało słońce (wiało akurat zawsze, i to strasznie). Przez ten cały czas ze trzy razy byłam na szosówce gdzie indziej. Mam milion wspomnień z tej dziesięciokilometrowej trasy!

garmin

Żeby było śmieszniej – w ciągu tych wszystkich lat tylko jeden, jedyny raz złapałam gumę w kole – oczywiście wtedy, kiedy nie miałam zapasowej dętki. Akurat było niedzielne popołudnie i pomoc nadeszła w ciągu kilku minut. To się nazywa fart!

Oczywiście w pewnej mierze to upodobanie wynika z wygody i poczucia bezpieczeństwa, jakie dają mi znajome trasy. Znam każdy zakręt, kamień, wiem czego spodziewać się na danym odcinku trasy. Ale jestem też zdania, że ciągłe bodźcowanie się warunkami zewnętrznymi nie działa wcale tak dobrze na proces treningowy. Jest tyle parametrów, którymi można się bawić, że naprawdę nie potrzeba ciągle nowych ścieżek, żeby organizm ciągle dostawał coś nowego.

garmin
2 pętle wokół małego stawu, 8 wokół dużego 😉

To dotyczy nawet biegania na bieżni mechanicznej, choć przyznam, że rozbiegania powyżej godziny byłyby trudne do zniesienia bez całej playlisty podcastów, jaką sobie zawczasu przygotowałam.

Teraz mieszkam w miejscu zdecydowanie bardziej atrakcyjnym dla szosowców, i to nie tylko dlatego, że drogi bywają zaskakująco dziurawe, a kierowcy szaleni. Lubię czasem zapuścić się w nieznane, i całe szczęście że lubię, bo gubię się zawsze, gdy tylko zboczę z dobrze znanej sobie trasy. No tak, to może być ten sekret…