Na Czerniakowskiej, róg Gagarina..

Dopiero co się tutaj wprowadzaliśmy. Pamiętam to tak, jakby to było wczoraj. Kiedy weszłam do mieszkania z widokiem jak z pokoju hotelowego w niezłej lokalizacji. I to późniejsze odkrywanie zupełnie nieznanej wcześniej okolicy. I same zachwyty. A to jednak prawie pięć lat – naprawdę spory kawał czasu. Wprowadzałam się tutaj jako dziewiętnastolatka. Chciałabym mieć znowu … Czytaj dalej

Niedokończona kostka Rubika i tysiąc krzyżówek panoramicznych

Wciąż mam wrażenie, że tylko gdzieś poszedł i za kilka dni wróci. W przedpokoju stoją jego buty, w szafie wiszą wszystkie ubrania. Zostawił na półce telefon komórkowy, w regale ulubioną kawę, a na biurku krzyżówki. Wróci i opowiem mu o ostatnich dniach, o tej uroczystości, na której byliśmy całą rodziną. Tylko że ta uroczystość była … Czytaj dalej

Koniec.

Coś się kończy, coś się zaczyna. Bałam się tej chwili mniej więcej od dwunastego roku życia. Za każdym razem wyjeżdżając od dziadków po wakacjach zastanawiałam się, czy to aby nie jest ten ostatni raz. I co ja zrobię, kiedy umrą. Kiedyś mama powiedziała mi, że wszystkie kobiety w naszej rodzinie żyją po 86 lat. Wyliczyłam, … Czytaj dalej

Nie ma zwykłych chwil

Tego jeszcze nie było. Nie grali jeszcze tego w tym kinie, żebym największe klątwy i potwory przyjęła jako swoje błogosławieństwo. Z pokorą, spokojem i cierpliwością. No dobrze, może zalążkami tychże. Nie żebym nagle zaczęła sobie myśleć same dobre rzeczy. Ale nie myślę już samych złych. Po kolejnym wyglebieniu się mam dwa wyjścia: rzucić to wszystko … Czytaj dalej

Nie zawsze warto słuchać serca

No nie zawsze. Na przykład gdybym posłuchała go dziś, to zamiast pojechać na trening, wysiadłabym z samochodu i wróciła do domu, żeby położyć się na podłodze i poczekać aż się zestarzeję i umrę. Zresztą już za kilkanaście godzin będę miała rocznikowo 25 lat (o nie..), więc w gruncie rzeczy byłoby to działanie z dużą szansą … Czytaj dalej

Chwila oddechu (co mówię z niepewnością)

Dziś po pięciu i pół godzinach snu obudziłam się rześka i gotowa do działania. Mechanizm był prosty: śniło mi się, że Smok ma babeszjozę, a gdy z tego snu wyrwał mnie budzik, leżał spokojnie obok mnie i patrzył w przestrzeń zaspanymi oczami. Od dwóch miesięcy każdy dźwięk budzika odbieram jako potencjalny zapalnik na rozpoczęcie jego … Czytaj dalej

Prawie wesoły pies.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się martwić tym, że mój pies ma świetne wyniki badań. To było jedyne, czego się obawiałam przed wzięciem bordera. Prześledziłam cały rodowód, sprawdziłam wszystkich przodków, kuzynów i krewnych, i dopiero kiedy miałam pewność, że geny są czyste, zdecydowałam się na ten miot. Dysplazja, osteochondroza, wszelkie problemy kostno-stawowe – zdarza się … Czytaj dalej

Bądź spokojny, nic nie jest pod kontrolą

Tytuł (poważnego, dorosłego) magistra przyszedł do mnie prawie jednocześnie z odpowiedzialnością, której się nie spodziewałam. I, paradoksalnie, tej której się zawsze najbardziej bałam. Czy to zawsze tak działa? Szczęśliwy ten, kto się nie zastanawia, co będzie za tydzień, rok, a co za wiele lat. Czy ma jakiś wpływ na to, co się obok niego dzieje. … Czytaj dalej

Gaudeamus igitur iuvenes dum sumus

Zawsze mi się wydawało, że kiedy już człowiek uzyskuje poważny, naukowy tytuł magistra, jest już na pewno dystyngowanym, poukładanym, dorosłym obywatelem. Aż tu nagle to już, a ja wciąż wewnętrznej powagi mam w sobie tylko (aż?) tyle, do ilu zmuszają mnie okoliczności (czyli obecnie dużo, w porywach do ekstremalnie dużo. Welcome to the real life … Czytaj dalej

“Pomyśl jakbyś chciała to zrobić. I zrób zupełnie na odwrót”

Niedawno doszłam do wniosku, że właściwie byłabym w stanie wykonać dowolny trening, składający się z dowolnej liczby powtórzeń i trwający dowolnie długo. I nie był to wcale radosny wniosek wysnuty na podstawie optymistycznych rozważań. Gdybym zaplanowała swoją przygodę ze sportem na trzy lata i musiałabym się spieszyć, wszystko byłoby w porządku. Gdybym zdecydowała się na … Czytaj dalej

Specialized Myczka, niebieska koleżaneczka

Jeśli Warszawianka wzbudza we mnie tak dużo skrajnych emocji, że aż zasługuje to na oddzielny wpis – nie mogę zapomnieć, że jest coś, co pod tym względem wychodzi poza skalę. Chciałam najpierw pisać o trenażerze, ale o przygodach z tym urządzeniem napiszę kolejnym razem. Bo dzisiaj o tym, co w tym trenażerze przez dwa sezony … Czytaj dalej

Warszawianka. Wysokie stężenie chloru i emocji

Wodny Park Warszawianka. Miejsce, które nie dość, że ma nazwę zupełnie nie po polsku, to na domiar złego stężenie chloru, ozonu lub innej tajemniczej substancji w wodzie powoduje, że po każdym treningu mam zatkany nos i obolałe zatoki.   Fot. tele-adres.pl   Warszawianka to obiekt, do którego mam ogromny sentyment. Dość byłoby powiedzieć, że zwłaszcza w … Czytaj dalej