H2O+Cl permeated – o pływakach słów parę

Myśl przewodnia na ten wpis tłucze mi się po głowie już od jakiegoś czasu, więc muszę ją wreszcie zwerbalizować. Chodzi o pływaków. Wybitny szacun dla pływaków! Wyczynowe trenowanie sportu – każdej dyscypliny – wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, poświęceniem, podporządkowaniem całego życia reżimowi treningowemu. Spośród dyscyplin, z którymi w jakiś sposób się zapoznałam, jedna jest … Czytaj dalej

człowiek-zguba i formalnościofob

W ostatnim tygodniu udało mi się zgubić – we własnym domu, zaznaczmy! – następujące przedmioty: – psią piłkę, którą zabieram na treningi, – spodnie, – jeszcze inne spodnie, – kostium kąpielowy, – czapkę z daszkiem, – mostek rowerowy, – siodełko od szosówki, – statyw do kamery, – jeden z sandałów, – kartę do bankomatu oraz … Czytaj dalej

o dwa koła za dużo, o 15 biegów za mało

Jak zwykle muszę zacząć od dygresji. Przepraszam. Nie przewijajcie lepiej tego wpisu do samego końca, bo od razu odechce Wam się czytać. Mimo wszystko zachęcam. Szybko Wam pójdzie. Zaczynamy. Dzień przed wyjazdem z Grzybna plan treningu z zakładką popsuł mi samochód, utopiony w Jeziorze Białym. Zamiast biegu z pływaniem miałam sam bieg, a nad jeziorem … Czytaj dalej

Something went terribly wrong

Nie tak sobie wyobrażałam spędzanie (prawdopodobnie ostatnich) pięknych dni wakacji. Powinnam teraz wyjeżdżać na rowerze setki kilometrów, cieszyć się możliwością trenowania i tak dalej. Niestety, nie tym razem. Ewidentnie coś jest nie tak. Już w Grzybnie niepokoiło mnie, że trenuję mniej niż przed wyjazdem, a nie czuję się mniej zmęczona. Nie było jednak tragicznie. Zaczęło … Czytaj dalej

uwaga, gorzkie żale.. (+ pean na Smosia + sto lat Rastulu)

Nie mam problemu z motywacją, jeśli tylko widzę postęp, który mnie satysfakcjonuje. No dobrze, trudno jest zrobić taki progres, który by mnie naprawdę cieszył, ale to się zdarzało. Kiedyś nawet dosyć regularnie. Tak mniej więcej co trening. Ciekawe, czy kiedyś dotrę z powrotem do tego momentu. Z pływaniem dzieje się fantastycznie. Z rowerem też świetnie. … Czytaj dalej

projektu grzybno międzypodsumowanie

Pozwlekam jeszcze trochę z napisaniem drugiej części podsumowania, czyli sprawozdania z moich treningów w Grzybnie. Widziałam już uzupełniony dziennik treningowy z tych czterech tygodni i na pierwszy rzut oka nie wygląda on źle, ale dzisiaj jeszcze nie jest dobry dzień na rozmyślanie o tym wszystkim. Wczoraj stałam już w przedpokoju kryzysu. Cały czas łatwo mnie … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: podsumowanie: część I – BORDERY

Do podsumowania swojego grzybnowego mikrocyklu biegowo-rowerowo-pływackiego poczekam do pierwszych warszawskich treningów. Na razie nie wiem, czy powinnam się cieszyć czy dołować, więc bezpieczniej będzie zacząć od psów. A pod względem psich treningów naprawdę jestem usatysfakcjonowana. To były pierwsze dorosłe wakacje Smoka. W zeszłym roku byliśmy z nim w Grzybnie na dwa tygodnie, ale był wtedy … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 28: wszędzie dobrze, a i w domu nienajgorzej

Dzień rozpoczął się jak zwykle wcześnie i jak zwykle treningiem. Wszystko byłoby zwyczajnie i po bożemu, gdyby nie pewna osobliwość, która spotkała mnie nad jeziorem. Miał być trening z zakładką, tak jak tydzień i dwa tygodnie temu: 5 km biegiem, pływanie i z powrotem. A więc dotarliśmy nad Białe – ja biegiem, Wojtek na rowerze, … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO: dzień 27: wigilia wyjazdu

Zdecydowaliśmy, że jedziemy do domu jutro. Nie żeby nam się tutaj przykrzyło- co to to nie. Po prostu co najmniej od wczoraj jesteśmy już tak stargetowani na wyjazd, że uznaliśmy, iż nie ma co zwlekać. Skoro będziemy jechać późnym popołudniem to jest ryzyko, że całą drogę będę śpiewać, a nie spać, jak to bywa porankami. … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 26: ostatki

No cóż. Zaczynamy ‘ostatki’.. Ostatnie treningi, ostatnie zakupy, ostatnie filmy Smoka na hopkach. Smutno, ale staram się szukać dobrych stron powrotu do Warszawy. Nie jest ich wiele i nie są bardzo przekonujące: – nielimitowany dostęp do siłowni 2 km od domu, – możliwość dojeżdżania wszędzie rowerem (ciekawe czy Myka się na mnie nie obraziła za … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 24: starcie z najmocniejszym przeciwnikiem

Każdy zaniechany trening to jak lewy sierpowy w moje sumienie. Każdy skrócony trening przybliża mnie do chwili, w której spakuję swoje rzeczy, wyniosę się do głuszy, zamieszkam w jaskini i będę tam żyć, dopóki nie zjedzą mnie wilcy. W minionym roku było wiele niewykorzystanych okazji. Zbyt często przegrywałam, więc cały 2012 upłynął pod znakiem zmagań … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 23: zdradliwa wena, raz jest, raz jej nie ma

Dzisiaj jej raczej nie ma, ale skoro mam tu skrobać codziennie, to i dziś coś napiszę. Zacząć muszę, oczywiście, od treningów. Na dobry początek dnia krótki bieg. Jeśli czegoś mi tu brakuje w stosunku do życia w Warszawie, to zdecydowanie tej łatwości wstawania o świcie. Niestety mam tutaj tendencję do przesiadywania do późna. Jeśli skończę … Czytaj dalej